Samo Zdrowie - Przestałam się siebie czepiać

Występuje w teatrze i filmach. Popularność przyniosła jej rola Marii Zduńskiej z "M jak miłość". Pływa i gra w tenisa. Lubi sportową rywalizację. Ale największe zwycięstwo Małgorzata Pieńkowska odniosła w walce z rakiem.

Zastanawiałaś się kiedyś, czego chce Twoje ciało?


Ojej... Gdy poszłam ostatnio na wieczorny spacer pomyślałam, żęe tak naprawdę chcę zwykłego, ciepłego głaskania. I chciałabym się nigdy nie spieszyć. Mam w sobie dużo luzu, ale czasami się okazuje, że chyba tylko tak mi się wydaje. Pierwszego dnia po wakacjach źle wystartowałam, bo zaspałam do pracy. Zdenerwowana powtarzalam sobie "Małgosiu, już nie masz na to wpływu, jedź spokojnie. Wyluzuj". Zrozumiałam to w pełni po 15 km jazdy! No i oczywiście, jak to w życiu bywa, absolutnie nikt nie zauważył mojego spóźnienia.

Jednak na ogół jesteś dobrze zorganizowana. Nadal przygotowujesz córce kanapki do szkoły?

Robiłam to do momentu, gdy wyznała mi, że ich po prostu nie zjada. Jest nastolatką i ma ochotę żyć własnym życiem.

Do jedynastej nie odbierasz telefonu.

Jeśli nie mam zdjęć. na ogół wcześnie wstaje i wszystko robię powoli. Idę na spacer, czytam książki. Chyba wreszcie dojrzałam do zwykłego lenistwa. Teraz jednak nadchodzi ciężki okres. Pobudka 5:00, o 6:00 nagrywam serial, potem przywożą mnie na próbę teatralną, po niej znów jadę nagrywać, a następnie po 22:00 wracam na próbę.

Masz czas dbać o zdrowie?

Tak. Bo jeśli ja o siebie nie zadbam, to kto? Pięć lat temu byłam na obozie makrobiotycznym w Holandii i polubiłam tam zupy na zakwasie. Gdy pracowałam w plenerze na mrozie, prosiłam, żeby zawsze był gorący żurek. 

Jak jeszcze o siebie dbasz?

Uwielbiam maseczki, ale nie te ze skleu. Nie powiem, co sobie robię. O matko, czego ja nie robię!

Zdradź choć jedną tahemnicę...

Naturalne maseczki, podgrzewane olejem.

A ulubiona?

Poziomkowa. I ciepłe oleje: sezamowy i lniany, który również piję. Stosuję też rycynowy na włosy. Znajomi śię śmieją, że powinnam otworzyć salon kosmetyczny. Uwielbiam płatki owsiane, otręby, mieszam ze sobą różne wody różane. Wtedy są świeczki w łazience, muzyka.

Czy to dlatego, że Twój ojciec jest zielarzem?

Jest fizykiem na emeryturze. Kiedyś bardzo ciężko chorował i sam poradził sobie dzięki ziołom. Bardzo w nie wierzy.

A Ty?

Mam w domu mnóstwo nagietka, skrzypu suszonego przez ojca. Lubię jego troskę. Czasem dzwonię do niego, by usłyszeć: "Małgosia, pamiętaj, pij melisę, uspokoisz się".

Uspokaja Cię także woda.

Tak. Dużo pływam. Czasem koleżanki sugerują mi, że chyba jestem nienormalna, bo zamiast się położyć na kanapie i wyciszyć, idę na basen. Jednak, gdy pływam, przypomina mi się Otylia Jędrzejczak. Podpowiedziała mi, że pływając, najlepiej skoncentrować się na jakiejś konkretnej myśli. Gdy pokonuje tor 20 razy w szybkim tempie, zawsze myślę o czymś przyjemnym albo przypominam sobie coś miłego. Taki rodzaj afirmacji i to działa!

Grasz, i to całkiem nieźle, w tenisa.

To sport, w którym pracować trzeba również głową. Ubolewam, że nie mam czasu grać regularność. Znalazłam jednak cudownego, otwartego trenera. Pracuje na Warszawiance, Piotr, chciałabym powiedzieć Piotruś, ale nie mogę, bo to już dorosły facet... Jest the best! Dzwonię do niego dzień wcześniej i on zawsze znajduje czas. Trenuję dzięki jego cierpliwości.

Co robisz na poprawienie humoru?

Czytam książki o rozwoju duchowym, to mój nałóg. Mam też małe sztuczki: gdy brakuje mi czasu, zjadam coś słodkiego, żeby szybko podnieść poziom cukru.

Co jeszcze jadasz?

W bufecie teatralnym mam fantastyczne panie, tzw. babcie. Gdy przyjeżdżam z planu filmowego, zawsze czeka na mnie kasza jaglana, świerze warzywa na parze, zielona herbata, nezalewana wrzątkiem. Mogę się dopieścić.

Przygotowuujesz się do premiery nowego spektaklu.

Gram w "Kolaboracji" w reżyserii Tomasza Zygadły. Premiera odbędzie się 6 października w teatrze Ateneum. Zapraszam również na "Pokojówki" Geneta, które wraz z moimi fantastycznymi koleżankami, gramy w naszym cudownym teatrze.

Jesteś bardzo kobieca Małgosiu, wiesz?

Dziękuję, miło mi. Coraz częściej zakładam wysokie obcasy, ale... sypiam w piżamce w Muminki, noszę trampki i dżinsy. Godzę się na ten dualizm. Przestałam się siebie czepiać. Nawet jak mi się robią wałeczki, myślę: "Super, wreszcie mam własne wałeczki".

Masz też własne fajne piegi na rękach...

Kiedyś miałam też na nosie, ale po leczeniu chemią poznikały. To taka nagroda od losu. Bonus.

Choroba była drogowskazem do środka samej siebie?

U każdego tak jest. Następuje przewartościowanie.

Tak, ale niektórzy, dowiadując się o raku, popadają w depresję albo nienawidzą siebie, bliskich, świata.

Różnie to jest. Na pewno wiele w sobie odkryłam dzięki chorobie. Na przykład, że przy pozorach dużej otwartości, najważniejsze rzeczy zatrzymuje tylko dla siebie. Może jestem skryta... Przepraszam, ale nie potrafię o tym mówić i nie chcę.

Byłaś wtedy bardzo aktywna, nie przerwałaś pracy.

Grałam bez przerwy, bardzo się mobilizowałam. Myślę, że człowiek powinien pomodlić się o zdrowie, oczywiście, ale przede wszystkim o nowe pomysły i chęci by je zrealizować.



...:::Prześwietlenie:::...



Dzień zaczynam od... wlepionego we mnie wzroku mojego kota, który daje znak łapką, że dzwoni budzik. Gdy mam czas, leżę sobie jeszcze i myślę, że jest fajnie na świecie. Jeśli się spieszę, nastawiam kawę według pięciu przemian, potem ćwiczę, biorę prysznic i do boju. PS Czasem zasypiam...

Ze stresem walczę... spacerem, rozmową z przyjaciółmi i coraz częściej uśmiechem.

W fitness klubie zawsze... szukam atrakcyjnych mężczyzn:)

Źródło witamin to dla mnie... śmiech.

Moja skóra lubi... oleje, oleje, oleje.

W genach mam... siłę.

Gwiazda na moim talerzu to... zupa miso.

W kosmetyczce zawsze mam... tusz do rzęs, róż i perfumy.

Zdrowa książka to... dobra książka.

Kobieta, której zazdroszczę urody i kondycji... moja pełna dostojeństwa przepiękna babcia.