Dobre Rady - Już na siebie nie krzyczę

 Jej Marysia w serialu "M jak miłość" jest spokojna, troskliwa, świetnie radzi sobie z problemami. Taka też jest Małgorzata Pieńkowska. Wychowuje 16 - letnią córkę i uważa, że jest w najlepszym okresie swojego życia.

Aktorka zaskakuje pogodą ducha i wrażliwością. Jest bardzo kobieca. Mówi, że często zakłada wysokie obcasy, ale swietnie czuje się w trampkach i dżinsach. Popularność przyniosła jej rola Marysi Zduńskiej, ale sporo gra w teatrze. Możemy ją obecnie zobaczyć w "Pokojówkach" w warszawskim Ateneum, a jesienią, w tym samym teatrze, premiera "Kolaboracji" z jej udziałem.

Chciałabyś mieć znów 20 lat?

Nie. Dobrze się czuję ze swoją dojrzałością. Mam już w sobie pewną refleksyjność, której brakuje dwudziestolatce. Doceniam to, że potrafię przystanąć, przemyśleć pewne sprawy, a przede wszystkim, że nie dążę do bycia perfekcjonistką za wszelką cenę.

A ta truskaweczka na Twoim naszyjniku to nie tęsknota?

Tak, ale raczej do kolorowych gadżecików, których nie miałam jako dziecko. Pamiętam jak moi rodzice w czasie komuny przywozili z zagranicy zeszyty, ktore rozdawałam przyjaciółkom, kolorowe ołówki, gumki. To było święto narodowe. Ale masz rację, bardzo chciałabym zatrzymać w sobie choć troche dziecka.

I dlatego sypiasz w piżamce w Muminki?

Tak, właśnie dlatego. (śmiech)

Co na to twoja córka?

Moja Inka jest śliczna, mądra, wesoła. Jest naprawdę super. Na pozór chachachichi, a w środku wulkan. I to mnie czasami martwi. Ale potem myślę: "To jest jej droga. Jestem dla Inki, by ją wesprzeć, żeby pozwolić jej się pomylić, zeby dać jej przeżyć własne życie". Obym zawsze była taka mądra...

Stawiasz jakieś granice w waszej relacji?

Czasami przydaje się lustereczko. Kiedyś, gdy Inka parę razy zaklęła, wpadłam na pewien pomysł. Gdy przyszła do niej przyjaciółka, zaczęłam mówić tak jak moja córka. Po kilku przekleństwach Inkę wmurowało, koleżankę chyba jeszcze bardziej. Oczywiście wyjaśniłam im później, co się stało, ale patent okazał się skuteczny.

Córka nie jest jedyną kobietą twojego życia.

Pierwsza była mama, wciąż jest głodnym życia, wesołym człowiekiem, ale serce mi rośnie, gdy patrzę na moją ponad 80 - letnią babcię. Ona jeszcze niedawno jeździła na rowerze! Pięknie mówi, cudnie wygląda, cały czas pracuje nad sobą. Ostatnio przeczytała wszystkie książki Vonneguta. Mam z nią bardzo mocny związek. Bywało, że mnie wychowywała, gdy mama robiła kolejny doktorat. Jest fantastyczna i dostojnie nosi swoje lata. gdy kiedyś chciała powiesić firanki, a mieszka w poniemieckiej, wysokiej wili, oczywiście rzuciłam się na pomoc. Jak mnie zgromiła wzrokiem! No tak, pomyślalam, ona nie jest niepelnosprawna, nie chce, żebym robiła z niej kogoś, kim nie jest. Niech wiesza te firany. Jeśli będzie potrzebowała pomocy, powie mi. I wiesz co? Tak chyba powinno być. Ja byłam zawsze taką grzeczną Małgosią. Tak bardzo wszystkim pomagałam zamiast pomóc sobie. Teraz wiem, że warto zacząć od siebie.

Od czego zaczęłaś zmiany?

Zrozmiałam, że nie muszę być we wszystkim najlepsza, że nie każdy musi mnie akceptować. Przestałam się siebie czepiać.

Kiedy jest ci najfajniej?

Lubie spacery, wiatr, lubię nie myśleć, nie analizować. Po prostu być. Albo poleżeć sobie na kanapie wdzięczna losowi, że wszystko jest OK. No i nie spieszyć się.

Co inni na taką przemianę?

Inka dziwiła się krótko. Mówię jej teraz: "Ty jesteś moją córką, a ja jestem twoją mamą. Ty mi o pewnycn rzeczach nie opowiadaj, bo ja ich nie chcę słyszeć. Tak jak ja nie będę ci opowiadała o moich". Po pewnym czasie powiedziała: "Ty masz rację, mamo". Wiem, że nie mogę być jej koleżanką, choć czasem bardzo bym chciala, bo tak emocjonalnie prościej. Odmawiam jej pewnych rzeczy. Nigdy wcześniej taka nie byłam. Nie umialam. A teraz wiem, że to musi się dziać po to, żeby Inka mogła dorosnąć. Przez całe życie chodziłam z córką na basen. Ostatnio wyznala mi, że nigdy tego nie lubiła. Uśmiechnęłam się tylko. Ona dorasta, jakie to fajne! (śmiech)

Pogodziłaś się ze sobą.

Już na siebie nie krzyczę. Przestałam się spieszyć. Mam teraz w życiu moment super. Potrafię się cieszyć jak szalona i fajnie się smucić. Pozwalam sobie na to. To cudowny stan. Brak niepotrzebnych oczekiwań, poprzez które często niczego już nie widzimy. Może historia z moją chorobą była przełomem i drogowskazem do lepszego życia z samą sobą? W takich momentach następuje przewartościowanie. Wypuściłam po prostu to, co zawsze we mnie było. Nie potrafię o tym za bardzo mówić. Wiem jednak na pewno, że nie można nieustannie się ganić.

Co przynosi ci ukojenie?

Przyroda, spokój. Wymiar duchowy ma dla mnie ogromne znaczenie. Sporo czytam. Książki o rozwoju duchowym stały się moim nalogiem. A gdy nie mam na nie czasu, a dopada mnie mała chandra, pozwalam sobie na słodki przysmak. I humor bradzo szybko mi wraca! (śmiech)

Podczas leczenia byłaś bardzo aktywna, nie przerwałaś pracy.

Grałam bez przerwy, bardzo się mobilizowałam. Koledzy długo nie wiedzieli o mojej chorobie. Gdy któregoś dnia zobaczyli mnie w peruce, myśleli, że to dowcip. A potem cudownie wspierali.

Stałaś się bardziej stanowcza? Zmieniłaś scenariusz roli Marysi w "M jak miłość", bo wydawał ci się zbyt pastelowy. Na planie chodziłaś w skarpetkach, bo nie chciałaś się przeziębić...

To prawda. Bo jeśli ja o siebie nie zadbam, to nikt nie zrobi tego za mnie. Trudno liczyć na zrozumienie bliźniego, który też jest w kieracie życia.

Jak się odstresowujesz?

Jeśli mam wolny dzień, wstaje wcześnie, bo nie lubię długo spać. Wszystko robię powoli, idę na spacer, lubię nie musieć ugotować obiadu. Poczytać sobie gazetę, książkę, których mam coraz więcej przy łóżku. Cała góra już na mnie czeka. Wywiad z profesorem Bartoszewskim i ze Stanisławem Lemem czytam na zmianę. Bardzo lubię "Myśli nieuczesane" Leca i tu mam wielki komfort, bo biorę sobie jedną taką myśl i spędzam z nią parę minut.

A jaka muzyka cię uspokaja?

Uwielbiam Góreckiego i oczywiście Zimermana. Przy nich się reklaksuję. Lubię też jazz. A mam dobry sprzęt- prezent od Mikołaja. Wysterowuję głośniki, siadam i popadam w ekstazę.

Gdy masz dużo pracy, jak funkcjonujesz?

Pobudka 5:00, o 6:00 taksówka, do 9:00 nagrywam serial, potem przywożą mnie na próbę teatralną, po niej znów jadę nagrywać, a następnie po 22:00, wracam na próbę.

Wiem, że potrafisz jeszcze po takim dniu wybrać się na basen.

Tak, zamiast położyć się na kanapiei wyciszyć, lecę na basen, ale nie jest to dobicie po tzw. męczącym dniu. Gdy pływam, zawsze myślę o czymś przyjemnym. To jest afirmacja.

Grasz też w tenisa.

Nieregularnie. Lubię ten sport, ponieważ pracuje się w nim głową. Żałuję, że mam tak mało czasu, by częściej wpadać na Warszawiankę. Postanowiłam, że będę jeździć na nartach. Zniechęciłam się w dzieciństwie. Uczył mnie wtedy tata. Pewnego dnia przewróciłam się, a on zostawił mnie samej sobie. Zła zdjęłam narty z nóg i pieszo wróciłam do domu. Zdecydowałam, że nigdy już ich nie założę. Teraz zmieniłam zdanie. Za dwa, trzy lata będę śmigać po stokach.

Jak jeszcze o siebie dbasz?

Uwielbiam maseczki, ale nie takie ze sklepu. Naturalne. I ciepłe oleje: sezamowy, doskonały na włosy rycynowy i lniany, ktory również piję. Uwielbiam płatki owsiane i otręby, mieszam ze sobą różne wody różane. Wtedy są świeczki w łazience i muzyczka.

Skąd to upodobanie do naturalności?

Może dzięki ojcu? Kiedyś ciężko chorował i poradził sobie dzięki ziółkom. Bardzo w nie wierzy. Mam w domu mnóstwo suszonego przez niego nagietka i skrzypu. Gdy rozmawiamy przez telefon często mi o nich przypomina.

Ale czasem chodzisz na wódeczkę z koleżankami...

Ze starszymi koleżankami, które śmieją się, że zaniżam im średnią do 50 -tki. Uwielbiam je. Towarzyszą mi przez całe moje dorosłe życie. Dla nich zawsze będę tą dziewczyną, która przyszła tuż po szkole do teatru. Czuję się z nimi bezpiecznie. Wiem, że mogę się pomylić, wiem, że mogę zadawać niezliczone ilości pytań. Nie potrafię naprzykład wejść do końca w to, co dzieje się z moją popularnością. Po chorobie wszyscy wiedzieli, co mi było, co czułam i rozpisywali się na ten temat, gdzie popadło. Wzięto mnie w machinę, która mnie używała. Koleżanki uczą mnie nabrać do tego dystansu.

Niedawno przprowadziłaś się do nowego domu. Jak go urządzasz?

Nowocześnie, ale będzie w nim też sporo starych mebli. Lubię takie połączenia. Najbardziej zależy mi na tym, żeby moja córka czuła się w tym domu bezpiecznie, żeby lubiła do niego wracać. Przecież to też jej dom. jakie kolory w nim dominują? Oliwkowy i ecru.

Jest coś, czego szczególnie pragniesz?

Pragnę spotkać się z przyjaciółmi. Obiecuję im to od dawna, ale ciągle mi coś wypada. Mam nadzieję, że mi to wybaczą. Wkrótce zaproszę ich do mojego nowego domu na przyrządzoną przeze mnie kolację przy świecach.

A miłość? Chciałabyś się znów zakochać?

Niczego nie planuję. Jestem optymistką, wierzę, że w życiu spotka mnie jeszcze wiele dobrego. Miłości nie będę szukać, jeśli jest mi pisana, sama się znajdzie.


Jednym zdaniem


Dzień zaczynam od...
wlepionego we mnie wzroku mojego kota, który daje znak łapką, że dzwoni budzik. Gdy mam czas, leżę sobie jeszcze i myślę, że jest fajnie na świecie. Jeśli się spieszę nastawiam kawę według pięciu przemian, potem ćwiczę, biorę prysznic i do boju. PS Czasem zasypiam.

Mój patent na błyskawiczne poprawienie sobie humoru to... pyszne słodkie ciacho.

Czasem pozwalam sobie na... smutek. Mówię: "Ach! Teraz się posmucę".

Uwielbiam moment... gdy przyjeżdżam z planu filmowego, a w teatralnym bufecie czeka na mnie kasza jaglana, świeże warzywa na parze, zielona herbatka, nie zalewana wrzątkiem.

Wzruszam się... gdy oglądam film "Dawno temu w Ameryce".

Modlę się o to... żeby mieć nowe pomysły i chęci, by je realizować.

Teatr... jest wymagający, bezwzględny, nie zawsze sprawiedliwy. Piekielnie go kocham.

Po ciężkim dniu... polecam pływnie, bo nic innego tak nie relaksuje.